sobota, 11 maja 2013

Rozdział 5. 'Droga do celu'


 'jestem pewien i dzisiaj już dobrze wiem
żeby spełniać sny muszę trzymać ster
' –
B.R.O – droga do celu ft Grizzlee

Zaśmiała się cicho. Siedzieli przy stoliku w jednej z kawiarni. Nie spodziewała się, że Jurecki okaże się tak przezabawnym facetem. Zerknęła na swoją szarlotkę i parsknęła śmiechem.
- Proszę cie – spojrzała na niego – Tom i Jerry to klasyka kreskówek. I nawet Buggs nie jest w stanie im tego zabrać – rzuciła. Roześmiał się w głos.
- Ale czemu?

- No bo – wyprostowała się na krzesełku – On ciągle ganiał za tą myszą. A jak już niby miał w garści, to ka booom i nie ma – oznajmiła spokojnie. Po jego twarzy przeszedł cień uśmiechu.
- Ja i tak wolę strusia pędziwiatra – odparł. Wywróciła oczami. Nie sądziła, że mógł być tak dziecinny.

                                                          ~*~
Spojrzeli na ludzi kroczących obok nich. Siedzieli na ławce przed ratuszem. W dłoniach trzymali kubki z kawą.
- Muszę ci powiedzieć, że masz świetny akcent – rzucił. Spojrzała na niego zaskoczona. Po chwili uśmiechnęła się szeroko.

- A wiesz jak trudno nauczyć się polskiego? - zaśmiała się – Dalej mam z tym problem. Znaczy mieszam języki – wyjaśniła.
- Urodziłaś się w Niemczech? - wsparł się na oparciu.- Tak. I dopóki nie poszłam do liceum to przenosiliśmy się z tatą. Ale później zostałam z mamą w Kolonii a tata do nas przyjeżdżał, albo my jechałyśmy do niego na weekend. A później dostał kierownictwo polską kadrą – zaśmiała się – Pamiętam jakby to było wczoraj. Wchodzi do domu i mówi, że wyprowadzamy się do Polski. Znaczy rodzice się wyprowadzili a ja dalej siedziałam w Kolonii. I w ciągu roku zapomniałam wiele z języka polskiego – dodała. Spojrzał na nią. Oczy i kształt nosa odziedziczyła bez wątpienia po swoim ojcu. Zastanawiał się tylko, skąd wziął się jej charakter. Nie była porywcza. Analizowała wszystko powoli. I mówiła spokojnie. To mogło się wziąć się z tego, że pilnuje słów. Jednak miała w sobie coś co kazało wszystkim traktować ją poważnie.
- To skąd się tu wzięłaś? No bo wiesz siedziałaś w Kolonii a twoi rodzice tutaj. Szczerze przez kilka lat myślałem, że trener jeszcze się dzieci nie dorobił – odparł. Na te słowa Klara roześmiała się w głos. Uśmiechnął się na wspomnienie tego dziwnego przeświadczenia.
- A kiedy ci się to zmieniło?
- Jak zobaczyłem twoje zdjęcie na jego biurku. Na jakimś zgrupowaniu. I to było dziwne, że woził ze sobą zdjęcie swojej żony i jakiejś młodej dziewczyny – odparł. Pokręciła głową.
- Miałam tam skończyć szkołę. Po tym miałam przyjechać do Polski, tu studiować i spędzić całe życie – mruknęła. Uśmiechnął się.
- A ty stąd nie jesteś – spojrzała na niego. Pokręcił głową.
- Nie. Z Kościan. To niedaleko Poznania

- Aaaa! - usiadła wygodniej -Pyry, ćmiki, szkieły i chynchy – na te słowa roześmiał się w głos. Klara uśmiechnęła się. Gdy śmiał się w kącikach jego oczu pojawiały się kurze łapki. I czasami zabawnie się zacinał.
- Coś w ten deseń – skinął głową.
- A potem co. Głogów, Berlin, Kolonia i Kielce. Całe życie gdzieś – odparł – Tu siedzę najdłużej bo trzeci sezon. I nie narzekam. Do tego kadra – dodał po chwili namysłu. Zamilkła wpatrując się w mijających ich ludzi. Nie wie ile czasu tu już siedzą. Ale przy nim sekundy jakoś inaczej płynęły. Po prostu był inny. Miał w sobie pokłady pozytywnej energii ale mimo to nie szczędził złośliwych uwag. Może i nie wobec niej. Ale słyszała jego rozmowę przez telefon. Chociaż nie powinna tego robić.
- A ja tylko Kolonia, Kielce. No i Bałtyk. Mam chyba miłość do morza odziedziczoną w genach – oznajmiła cicho. Podniósł wzrok aby ją lepiej słyszeć.
- Jak to?- Do Polski zaczęłam jeździć do taty na zgrupowania. Wiesz chciałam poznać kraj moich rodziców. Cały czas tylko Niemcy i Niemcy. A kiedy tata dostał możliwość pracy to ja byłam ciekawa. Jak tu jest, bo to co czytałam nie przekładało się na prawdę – spojrzała na niego. Jego ciemne tęczówki właśnie teraz przypominały barwą kawę z mlekiem.
- I tam poznałaś Bartka? - odwrócił wzrok czując to ciepło, które rozsyłała wraz ze swoim spojrzeniem. Na te słowa roześmiała się cicho.
- Dokładnie. Po dwu dniach powiedział, że mam przed nim nie uciekać bo i tak będziemy się przyjaźnić – wyjaśniła, a on zaśmiał się w głos.
- No on jest do tego zdolny – mruknął – A Magdę jak poznałaś? - uniósł brew upijając łyk kawy. Skrzywił się. Nie była już zbyt ciepła.
- Prawie mnie przejechała, bo myślała, że podrywałam Shreka – mruknęła. Na te słowa zaskoczony spojrzał na nią. Jego bratowa może i była szalona. Ale nie miała w sobie nic z psychopaty. Blondynka zagryzła wargę, a on roześmiał się w głos. Jej się ten wybuch również udzielił.
                                                              
  ~*~
Siedział w samochodzie przed jej domem od kilku godzin. Jej mama przywitała go dosyć chłodno i oznajmiła, że Klary nie ma. Zachodził w głowę o co im chodziło. Najpierw zniknęła jego narzeczona, a teraz gdy chce to wyjaśnić jego niedoszła teściowa traktuje go z pogardą. To nie było możliwe żeby Karolina powiedziała Wentównie o wszystkim. Przecież mieli umowę. Zerknął na zegarek. Dochodziła dwudziesta trzecia a po blondynce nie było śladu. Do rana tu poczeka. Może wyjechała, może jest gdzieś w klubie. Podniósł wzrok na ulicę. Dostrzegł cień dwu postaci idących w jego kierunku. Usiadł wygodniej w fotelu. Zaskoczony spojrzał na Klarę w towarzystwie jakiegoś mężczyzny. Szli, wesoło rozmawiając. Widział jak trzymała go pod ramię. Wziął głęboki wdech poznając w towarzyszu blondynki, Michała Jureckiego. Wiedział, że jej ojciec jest trenerem Vive Targów Kielce. Ale wiedział również, że trener stara się odseparować swoją jedynaczkę od zawodników. Wysiadł.
                                                                  
  ~*~
Była już niemożliwie śpiąca. A Michał uparł się, że ją odprowadzi. Szli właśnie ulicą przy której mieścił się dom jej rodziców, gdy rozległ się trzask drzwi od samochodu. Nie zwrócili na to uwagi. Bardziej byli zajęci wspominaniem wesela, na którym ona poznała jego. Michał był zbyt przejęty całą fetą, żeby to pamiętać.
- Klara – usłyszeli a blondynka zatrzymała się gwałtownie. Brunet spojrzał na nią z zaskoczeniem. Ten głos ona pozna wszędzie. Zadygotała patrząc na swojego towarzysza z rosnącą paniką. Nie wiedział za bardzo co się dzieje. Puściła jego ramię i powoli odwróciła się do zbliżającego się mężczyzny.
- Co ty tu robisz? - starała się żeby jej głos brzmiał naturalnie.
- Ja się o to powinienem zapytać – stanął kilka metrów od niej – Wracam z Zakopanego a moja narzeczona zniknęła. I to zabierając wszystkie swoje rzeczy – rzucił beztrosko. Zadygotała czując jak ból znów w niej goreje.
- Daruj sobie. Jak bardzo byłeś pewny tego, że się nie dowiem? - spojrzała w jego oczy, czując jak do jej napływają łzy. Marcel uniósł brew czując jak osuwa mu się powoli grunt spod nóg.
- O co ci chodzi? - rozłożył bezradnie ręce. Dziewczyna jęknęła zaskoczona. Jak on pięknie kłamał. A ona była głupia. Pojedyncze łzy spłynęły po jej twarzy na wspomnienie każdej chwili spędzonej z Marcelem.
- O Laurę. Wiem wszystko i uwierz. To nie ma sensu – rzuciła zdławionym głosem. Każda kolejna łza pozwalała jej się uwolnić. Od bólu i wspomnień. Z nienawiścią wpatrywała się w mężczyznę, z którym miała spędzić resztę swojego życia.
- Jak mogliście? - jęknęła cicho. Michał zaskoczony wpatrywał się w parę. Klara ledwo trzymała się kupy żeby nie wybuchnąć. A ten facet był dla niego dziwnie niebezpieczny. Nie może teraz jej zostawić.
- A czy to ważne? - wzruszył ramionami – Wsiadaj i wracamy do Krakowa – wskazał głową na samochód.
- To wracaj – mruknęła.
- Słucham? - zaskoczony złapał ją za nadgarstek. Poczuła ból i swoistym odruchem złapała jego przegub.
- Nie wracam z tobą – na te słowa wzmocnił uścisk.
- Puść. To boli – rzuciła z wyrzutem zapierając się w chodnik. Nie poznawała go. Wzięła głęboki wdech i uniosła nogę celując w nerkę. Kopnięcie było idealne. Czuła jak traci panowanie, ale Marcel puścił jej rękę upadając z łoskotem. Udało jej się tylko cudem uniknąć zderzenia z chodnikiem. Wyprostowała się i spojrzała na osłupiałego Michała. Poczuła gorąco ściśniętego nadgarstka.
- Co to było? - szepnął.

- Aaa... Kiedyś na judo chodziłam – oznajmiła. Wszystko nagle potoczyło się błyskawicznie. Marcel zerwał się na równe nogi.
- Zabije cie, zdziro! Żadna kurwa nie będzie na mnie podnosić ręki – warknął i ruszył na blondynkę. Jednak ponownie osunął się na chodnik pod morderczym prawym sierpowym Jureckiego. Klara poderwała się zaskoczona i usunęła się w bok patrząc na to co tam się działo. Zabolało. To co powiedział i to co się działo. Oprzytomniała i złapała rękę bruneta zanim ten ponowił cios.
- Michał – szepnęła z niepokojem. Wyprostował się i spojrzał na nią. Blondynka wpatrywała się w niego błagalnym wzrokiem. Opuścił rękę.- Pożegnaj się z Klarą i obierz kierunek Kraków. Bo później nie będę tak łaskawy – dodał obejmując ją ramieniem. Czuł jak blondynka dygocze z nerwów i żalu. Ruszyli w kierunku jej domu. Teraz nie mógł jej zostawić. Powoli odwrócił wzrok. Marcel wstał i ocierając twarz z krwi wpatrywał się w nich.
- Wejdziesz na chwilę? - spojrzała na niego. Delikatnie skinął głową. Po chwili siedział w kuchni przed kubkiem herbaty. Kątem oka zerknął na zaczerwieniony nadgarstek. Zazgrzytał zębami ze złości.
- Przepraszam – usłyszał jej cichy głos – Miałeś właśnie okazję poznać mojego byłego narzeczonego – stała do niego plecami czując jak łzy ściekają po jej twarzy. Otarła je wierzchem dłoni. Nie bolało nic jak to jedno zdanie które rzucił. I to, że próbował ją uderzyć.
- Były? - zdziwił się odkładając łyżeczkę na talerzyk.- Z Krakowa wróciłam, nie dlatego że skończyłam drugi kierunek – odwróciła się do niego.
- Studiowałam tylko jeden kierunek. Ale to nie ma znaczenia. Marcel miał kochankę. Znaczy nie kochankę – wzięła głęboki wdech.
- Moja przyjaciółka urodziła córkę, której ojcem jest właśnie jest Marcel. Nie potrafiłabym... - zagryzła wnętrze polików żeby tylko nie rozpłakać się. Spojrzała w podłogę. Brunet wpatrywał się w nią zaskoczony. Poczuł do niej nieopisaną sympatię. Bo mogła go zrozumieć. Bo przeżyła coś podobnego do niego.
- Wiem co czujesz – rzucił. Podniosła wzrok na niego zaskoczona. Siedział przy blacie wpatrując się w swoją prawą dłoń.
- Jeszcze w poniedziałek widziałabyś tu obrączkę. Moja żona odeszła – podniósł wzrok – Nie wiem czy do kogoś innego. Ale po prostu zażądała rozwodu i wtedy właśnie mój mały świat po prostu padł – mruknął. Obserwowała jego oczy. Jak goreje w nich ból i upokorzenie. 

---------------------------------------
Tum turum tum... 

Taaaadam!

7 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza! Cieszę, że pogadali sobie :) A ten Marcel niech na zawsze zniknie z jej życia! Jest podły! Będę trzymać kciuki żeby Klara zeszła z Dzidziusiem *_*
    Czekam na next ! Zapraszam na: kochac-i-byc-kochanym.blogspot.com
    i pilkarze-reczni-na-nieznanej-wyspie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nowa notka na : http://love-stronger-than-football.blogspot.com/2013/05/rozdzia-4.html

      Usuń
  2. Juz sie doczekac nie mogłam, coraz ciekawiej :) Ja chce więcej !!! :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Hehehe ale mieli temat do dyskusji hehe :D Serio lubię ich. Pasowali by do siebie. Mam nadzieję, że kiedyś tam ich połączysz. Hehe bratowa psychopatka? Fajnie brzmi. A ten typek z samochodu? Jej narzeczony? Czy ja czegoś nie wiem? Niech mu przywali. Marcel – pfff. Co za typ. BRAWO :D należało się mu. Oboje wiele przeszli, ale dadzą sobie radę. Ja to wiem. Czekam na kolejną część :)

    Mam jeszcze prośbę. Chciałabym cię zaprosić do wypełnienia ankiety dla autorów fan fiction. Akurat znalazłaś się w tym elitarnym gronie, których blogi analizowałam do mojej pracy magisterskiej :) Gdybyś miała chwilę, to zapraszam.
    http://www.interankiety.pl/interankieta/cbffbb8862103d005368038ba171d879.xml

    Z góry dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wpadłam na to opowiadanie przez przypadek i przyznam,że nie żałuję;) Zarówno Michał jak i Klara mają za sobą ciężkie chwile ale to tylko może ich zbliżyc do siebie;) Marcel jest wielkim kretynem, idiotą, dupkiem i mogłabym jeszcze tak wymieniac w nieskończonośc. Tacy idioci nie zasługują na to by przez nich płakac.
    Poproszę informuj mnie przez gadu-3638730, zapraszam też do mnie:
    http://milosc-jest-na-wyciagniecie-reki.blogspot.com/
    http://bolesne-wspomnienia.blogspot.com/
    i oczywiście dodaję do linków;)
    Pozdrawiam, Marcy

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dobrze, że Dzidzia postanowił odprowadzić Klarę do domu. Aż nie chcę myśleć, co by się mogło wydarzyć, gdyby nie to. Marcel (swoją drogą, jakoś nigdy nie lubiłam tego imienia) traktuje Klarę jak swoją własność. Poza tym po tym co zrobił nie rozumiem, jak w ogóle miał czelność pokazywać się jej na oczy!
    Ale bardzo się cieszę, że Klara dała się zaprosić na kawę. Wydaje mi sie, że ich doświadczenia życiowe mogą ich do siebie nieźle zbliżyć. :)
    Bardzo mi sie ten rozdział podobał i czekam już na następny :)

    poznanska-siesta.blogspot.com nowy, marny, ale jest.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej :) U mnie nowa nocia : http://love-stronger-than-football.blogspot.com/2013/05/rozdzia-5.html
    No bo nie wiem jak mam cię informować :D Pozdrawiam i czekam tu na next :D

    OdpowiedzUsuń