wtorek, 19 marca 2013

Rozdział 3. ' Chyba ją znałem'

'Mówiła mi: idź przez życie po prostej a prostsze okażą się dni (…)
Mówiła mi, że takie są najgorsze co w ciszy kochają swój krzyk...
' ~ Nullo  - Chyba ją znałem 

Zaskoczony zatrzymał się w wejściu do ogrodu. Znowu ona. I to w towarzystwie Agaty. Mała Jurecka siedziała na kolanach blondynki żywiołowo coś opowiadając. Dostrzegł swojego brata który z wielkim zapałem w towarzystwie Sławka starał się odpalić grilla. Kilka minut później ze szklanką w ręku i w osmolonym fartuchu bawił się w szefa kuchni. Magda wyrosła za nim i poklepała go po ramieniu.
- Głowa do góry – oznajmiła z szerokim uśmiechem. Minęła go i podeszłą do męża. Zaśmiał się nerwowo. Po chwili przed Klarą i Agą pojawiła się Oliwia. Michał spojrzał na córkę ściągając brwi. Nie może pozwolić na to by Aśka wyniosła się z Małą z miasta. Agata zeskoczyła z kolan Wentówny i złapała kuzynkę za rękę. Blondynka spojrzała na nią badawczo.
- Ciociu poznaj moją kuzynkę. Nazywa się Oliwka – wyrecytowała mała brunetka. Klara uśmiechnęła się do dziewczynki szeroko.
- Cześć. Ja jestem Klara – odparła. Oliwka dygnęła nerwowo z niepewnością patrząc na nią.
- Dzień dobry – nieśmiały uśmiech wykrzesał się na tej małej buzi. Klara spojrzała na dziewczynki gdy Agata ciągnęła gdzieś Oliwkę. Obróciła głowę i spojrzała na Rastko, który zajął miejsce obok niej.
- Wyglądasz na znudzoną – oznajmił obracając w dłoni szklankę z sokiem. Zaśmiała się cicho.
- Skąd ci się to wzięło? - uniosła brew. Olśniony wyprostował się.
- Musa będzie za jakąś godzinę – obwieścił a jej oczy zrobiły się okrągłe z zaskoczenia. Rozgrywający uniósł brew przyglądając się córce trenera z zaciekawieniem.
- Yyy? - to było jedyny dźwięk jaki mogła z siebie zaskoczona Klara wydobyć.
- No on był podekscytowany tym, że wróciłaś do Kielc – odparł a ona roześmiała się cicho. Pokręciła głową
- Proszę cię – puknęła go w ramię. Podniosła głowę i spojrzała na Michała, który rozmawiał z Bartkami. Nagle natrafiła na jego wzrok i poczuła coś dziwnego. Miał w sobie coś co sprawiło, że onieśmielał ją ale jednocześnie nie potrafiła obrócić głowy. Wciągały ją bardziej i bardziej.
                                                       
 ~*~
Hipnotyzowała go swoim spojrzeniem. Zatonął w tych zielonych tęczówkach nie mogąc w jakikolwiek sposób tego zmienić i przerwać. Sam nawet nie chciał. Już dawno nie czuł takiego elektryzującego pociągu do jakiejś osoby. W jej oczach kryło się coś co go fascynowało. Chciała coś ukryć, a on zapragnął nagle to odkryć. Po chwili podniosła się i ukryła się koło jego bratowej, która rozmawiała z Karoliną i Agnieszką. Na środku całego zgromadzenia pojawił się ogromny tort. Magda z Bartkiem obchodzili szóstą rocznicę ślubu.
- A wy się nie znacie – koło niego pojawił się Shrek. Spojrzał na brata.
-Wiem kim ona jest – mruknął. Brat klepnął go w ramię z rozbawieniem. Powiedział to tonem mówiącym, że Bartek ma nic nie kombinować. Nie chciał jej poznawać? Chciał? Sam już nie wiedział.
- Chodź – starszy Jurecki ruszył w kierunku dziewczyn. Michał niepewnie zrobił krok do przodu. Nie wiedział na czym polegał ten fenomen. Ciągle nie będąc pewny swojego postępowania stanął koło Magdy.
- Larka – Bartek stanął obok Wentówny. Ta spojrzała na niego z mściwością ściągając brwi. Zagryzła wargę.
- Nie mów tak do mnie – mruknęła. Zaśmiał się przytulając ją. Jęknęła czując jak Bartek wkłada w ten uścisk cała swoją siłę. Czując jak nie może oddychać ścisnęła dłoń w pięść i z impetem strzeliła obrotowego między łopatkami. Ten jęknął zaskoczony i puścił ją.
- Chciałbym byś poznała mojego brata – oznajmił z dumą. Spojrzała na niego wyraźnie zaciekawiona. Magda badawczym wzrokiem spojrzała na męża. Ten ukradkiem puścił jej oczko. Ściągnęła brwi.
- Klaro poznaj Michała – wskazał na brunetka. Blondynka podniosła wzrok i uśmiechnęła się szeroko.
- Miło mi – wyciągnęła w jego kierunku rękę. Uścisnął ją ostrożnie odwzajemniając uśmiech.
- Mnie również – rzucił.
                                                            ~*~ 
Miała tego już dosyć. Wyszła na ulicę czując piekące łzy pod powiekami. Od samego początku to było bez sensu. Była potwornie zmęczona udawaniem, że wszystko jest okej. Nie chciała patrzeć na Magdę i Bartka. Przecież sama miała taka być. Miała mieć mały domek na przedmieściach, z równo przyciętym trawnikiem i wieść może i nudne życie, ale szczęśliwe. Zagryzła wargę próbując nie rozpłakać się. A ona nie chce udawać. Chce mieć spokój. Chce odpocząć od ludzi, ułożyć to sobie w głowie. Nie podniosła się jeszcze. I nigdy tego nie zrobi. Bo w ciągu jednej godziny, jej prawie że idealne życie, rozpadło się na milion drobnych części. Podeszła do auta i usiadła za kierownicą. Nie chce wracać do domu. Zapuściła silnik i czuła jak po jej twarzy toczą się łzy. Kochała go, kocha nadal. Ale dlaczego to musiało się przydarzyć akurat jej?
                                                                 ~*~
Wszyscy rozeszli się koło godziny dwudziestej trzeciej.
- Zostaw. Przywiozę ją jutro koło południa – Magda spojrzała na Michała, który przyglądał się śpiącej córce. Ten z niechęcią skinął głową. Wiedziała o co chodzi. Decyzja o rozwodzie zapadła. Michał wyprowadził się z ich mieszkania. A wszyscy wiedzą, że Joanna nie zostanie w Kielcach. Więc teraz Michał stara się spędzać ze swoją córką jak najwięcej czasu. Wyszedł z pokoju. Słyszała strzępki rozmowy. Poprawiła kołdry na dziewczynkach i opuściła pomieszczenia zamykając cicho drzwi. Odpuści sobie dzisiaj sprzątanie. Jutro to zrobi. Zeszła na dół i ignorując braci zniknęła w łazience. Włączyła cicho muzykę i wsunęła się pod prysznic. Gdy weszła do sypialni obrotowy już tam był.
- Miśko – spojrzała na niego. Obrócił głowę.
- Co ty kombinujesz? - brunetka z łóżka ściągnęła narzutę składając ją na fotel
- Nic – rzucił kładąc koszulkę na komodę.
- No wiesz. Tak z siebie poznałeś Klarę z Michałem?
- A czemu nie? - słysząc jego ton wyprostowała się powoli.
- Bartek nie swataj ich na siłę. Nie widzisz co się dzieje? Klara stara się to wszystko ukryć, a Michał. No ten to nawet się na takie coś nie sili. Daj im spokój. Jak mają się spyknąć to zrobią to prędzej czy później – rzuciła ostrym tonem. Jurecki spojrzał na nią tak, jakby zabrała mu jakąś zabawkę. Pokręciła głową
- Serio ci mówię – dodała kładąc się.
                                                                  ~*~
Barman przypatrywał się blondynce siedzącej samotnie w rogu baru sącząc piwo za piwem. Wyglądała jakby nagle się rozwiodła. Dzisiaj w tym barze nie było zbyt wielu gości. Miał absolutnie trochę luzu, a fascynowali go ludzie, którzy pojawiają się tu sami i w ciszy siedząc do absolutnego zapicia.
- Mina nie wróży nic dobrego – odparł. Blondynka powoli podniosła wzrok i spojrzała na szatyna, który stał po drugiej stronie baru. On ją obsługiwał? Nie podnosiła nawet głowy składając zamówienie.
- Słucham
- Wygląda pani jakby wszystkie pani plany poszły w łeb – odparł. Grymas bólu przebłysnął po jej twarzy.
- Bo tak jest – mruknęła. Uniosła kufel do ust. Powoli przełknęła piwo i podniosła wzrok.
- Straciła pani pracę? Wyleciała z uczelni? Rozwodzi się? - jego pytania sprawiły że poczuła dziwną irytację.
- No bo wie pani. Ja wychodzę z założenia, że lepiej wygadać się komuś obcemu – rzucił szybko a ona westchnęła ciężko.
- A ja nie chce zadręczać pana moimi niespełnionymi aspiracjami życiowymi – rzuciła. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko kręcąc głową.
- Słyszałem już wiele historii i to jest część mojej pracy – wyjaśnił. Blondynka wzruszyła ramionami.
- Nie rozwodzę się. Choć rok późnej na pewno by się tak skończyło. W ciągu jednego dnia straciła przyjaciółkę i narzeczonego – mruknęła.
- Zginęli w wypadku?
- To byłoby mniejsze zło. Mój narzeczony i moja przyjaciółka za moimi plecami założyli sobie rodzinę. Mieliśmy się pobrać za pół roku. Ale córka tej pary zachorowała i matka pojawiła się upomnieć o pomoc – mruknęła cicho czując się upokorzoną.

---------------------------
No comment.
Szczerze to w tym opowiadaniu uwielbiam państwa Jureckich. 
Są tacy... Nieokrzesani. 

poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 2. 'Świeczki na wietrze'

Nie każda klęska działa przeciwko tobie
Zobaczysz, że te potknięcia jeszcze wyjdą ci na zdrowie...
”~VixenŚwieczki na wietrze


Podniosła wzrok zatrzymując się przed halą. Skoro ma zacząć żyć od nowa musi odświeżyć stare znajomości. Wiedziała, że tata będzie zły. Odkąd pamięta miał fioła na punkcie jej nie kontaktowania się z graczami. Ale ona nie mogła zadzierać nosa jak dumna córeczka trenera. Byli rodziną. Legionową rodziną, bo łączyła ich miłość do piłki. Oni grali, ona ich dopingowała. Gdy tylko była w Kielcach zawsze szła na jakiś mecz. Żeby tylko później móc z nimi chwilę porozmawiać. Uwielbiała ich dzikość i szaleństwo. Powodowali u niej szeroki uśmiech. Wysiadła z auta i ruszyła do wejścia dla zawodników. Złapała za klamkę i dostrzegła jak po korytarzu przechadza się z telefonem przy uchu, Bartek. Uśmiechnęła się szeroko. Bartek Jurecki był topornie upartym człowiekiem, który od pierwszego dnia ich znajomości oznajmił, że jeszcze będą się przyjaźnić. Mimo swojej namolności był uroczo zabawny i to ostatecznie skłoniło Klarę do polubienia jakże ogromnego człowieka. Gdy weszła do środka odwrócił się i zatrzymał zaskoczony. Wytrzeszczył oczy widząc blondynkę.
- Muszę się teraz rozłączyć. Natychmiast. Oddzwonię – oznajmił odsuwając od swojego ucha.
- Larysa!!!!! - ryknął i pędem rzucił się do blondynki, która roześmiała się w głos. Po chwili jęknęła czując jak ją przytula.
- Shrek, proszę – wyspała pukając go w plecy – Powietrza – zaświszczała a on puścił ją. Od razu wróciły jej wszystkie funkcje życiowe.
- Co tu robisz? - spojrzał na nią.
- Wróciłam do domu – wysapała kuląc się. Roześmiał się. Córeczka trenera. Nie zadzierała nosa, nie była w ogóle wobec nich w jakikolwiek sposób złośliwa czy pogardliwa. Sama z tatą lekko nie miała. Przecież trener był uczulony na znajomość na linii Klara – drużyna. Wściekał się wiele razy , że blondynka nic nie robiła sobie z jego zakazów.
- Jak to wróciłaś? - uniósł brew. Blondyna wydęła policzki i spuściła wzrok. Zagrzebała w posadzce czubkiem buta. Brunet pokiwał głową.
- Nie ważne. Jak powiem Magdzie to normalnie padnie – odparł a ona mimo woli parsknęła śmiechem. Podniosła wzrok. Nie mogła go nie lubić. Bo po prostu był powalający na łopatki.
- Albo ja padnę – mruknęła bardziej do siebie. Jurecki wywrócił oczami. Od zawsze Klara uważała jego żonę za totalną świruskę i chodzący chaos. Nie mógł w to jakoś do końca uwierzyć, ale skoro tak było to co on może?
- Nie rób z niej potwora. Chodź się przywitać z pozostałymi – złapał ją za łokieć i z impetem pociągnął w kierunku szatni. Zaśmiała się i w krótkiej chwili wyrównała z nim krok. Na pewno się lekko obawiała tego wszystkiego. Ale co ona mogła? Skoro tu jest musi tam wejść i powiedzieć im 'dzień dobry'. Inaczej czekałaby ją sromotna śmierć w ogniu ich oczu. Nie darowaliby jej tego. Zatrzymali się przy drzwiach od ich szatni. Słyszała śmiech i wrzaski dobiegające zza ściany. Wzięła głęboki wdech. Na pewno będzie bolało. Bartek wsunął głowę do środka.
- Ej weźcie się ubierzcie. Gościa mamy – odparł rzucając wzrok na kolegów. Wszyscy gracze jak na komendę obrócili głowy i spojrzeli na obrotowego. Ten po krótkiej chwili wkroczył do szatni a za nim szła niepewnie blondynka. Gdy podniosła wzrok jeden wielki krzyk zrodził się w pomieszczeniu.
- Klara – pierwszy przy niej zjawił się Uros. Roześmiała się przytulając Słoweńca do siebie. Po chwili zatonęła w uścisku Kasy i Krzysia Lijewskiego.
- Cześć – odparła. Przewędrowała przez wszystkich.
- A gdzie Denis? - rozejrzała się dookoła. Parsknęli śmiechem.
- Denis pauzuje przez jeszcze dwa tygodnie. Rękę ma uszkodzoną – Grzesiek Tkaczyk odsunął ją od siebie i przyjrzał się uważnie jej sylwetce.
- Co raz bardziej chuda się robisz – mruknął. Zaśmiała się.
- A to źle?
- No... My czekamy na radosną nowinę od twojego taty – odparł a ona ściągnęła brwi. Nie, nie. Lubiła dzieci ale jej samej nigdy się nie spieszyło do tego. Ba, w obecnej sytuacji musiałaby potwierdzić hasła o błogosławionym poczęciu albo wiatropylności.
- To sobie jeszcze poczekacie – oznajmiła spokojnie – Jesteście okropni pod tym względem – dodała, a zawodnicy parsknęli śmiechem.
                                                         
   ~*~
Trener podniósł wzrok słysząc pukanie. Po chwili w drzwiach pojawiła się Klara. Uśmiechnął się szeroko widząc swoją jedynaczkę.
- Nie przeszkadzam? - mruknęła
- Nie, nie. Chodź – podniósł się. Blondynka cmoknęła jego polik i zajęła miejsce na krześle. Trener spojrzał na nią. Po tej dość długiej, pokręconej rozmowie trzy dni temu poczuł tylko ogromną złość do swojego niedoszłego zięcia. Choć blondynka przez dwa dni nie opuszczała pokoju był pod wrażeniem, że dziewczyna tak szybko podniosła się i postanowiła przyjąć nowe życie.
- Jak się czujesz? - spojrzał w jej oczy. Westchnęła.
- Nie za dobrze. Ale nie mogę ciągle zadręczać się tym co było – mruknęła. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko. Klara od zawsze nie była tak wielką optymistką, jaką teraz zdaje się być. Była teraz bardziej racjonalistką, która wszystko dobrze przemyślała nim coś zrobiła. Choć kiedyś była spontaniczna i żyjąca chwilą. Od tak rezolutnie ze sobie tylko znanym spokojem szła do przodu. Rozległo się pukanie i po chwili drzwi się otworzyły. Oboje się odwrócili i spojrzeli na bruneta, który chciał wejść. Ale widząc blondynkę zwątpił.
- O przepraszam – mruknął – Myślałem, że trener jest sam – odparł podnosząc wzrok z Klary na trenera.
- Michał – Wenta westchnął – Dla ciebie to powinienem zacząć słać zaproszenia jak jesteś mi potrzebny – dodał. Brunet blado uśmiechnął się.
- Wejdź – poprosił i spojrzał na córkę. Klara ze zrozumieniem wstała.
- Widzimy się na kolacji – oznajmiła i skierowała swoje kroki do drzwi. Brunet śledził ją ukradkiem wzrokiem póki nie zniknęła na korytarzu. Obrócił się do trenera, który obserwował go badawczo z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Gdzieś już ją widział.
- To moja córka. Dla własnego bezpieczeństwa wara ci od niej – odparł a Michał uśmiechnął się szeroko.
- Spokojnie – odparł. Choć ta uwaga wydała mu się naprawdę dosyć dziwna. Zajął miejsce naprzeciw trenera.
                                                                   ~*~  
Wychodziła z Hali Legionów gdy usłyszała jak ktoś ją woła. Zaskoczona obróciła wzrok i spojrzała na brunetkę stojącą przy jednym z aut. Jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.
- Gdyby nie Bartek w ogóle bym nie wiedziała, że jesteś w Kielcach – odparła Magda gdy tylko Klara znalazła się przy niej. Wentówna parsknęła śmiechem.
- Nie przesadzaj – rzuciła odsuwając się od niej. Magda Jurecka spojrzała na nią ściągając brwi. Ani za grosz jej nie wierzyła. Gdyby się nie upomniała to ten czas, który córka trenera spędziła w rodzinnym domu nie byłby nagłośniony. Od czasów gdy Klara przeniosła się do Krakowa, ich kontakty bardzo się skróciły. Każda z nich miała swoje życie. Ale o starych przyjaciołach nie można zapominać.
- Szczera prawda – brunetka skinęła głową – Na ile się przyciągnęłaś?
- Na stałe. Za długa historia i za mało czasu aby ogarnąć ten bałagan – wyjaśniła Klara a mina Magdy zdradzała zaskoczenie i ciekawość.
- To jutro się na kawie widzimy. Wpadnij do nas. Aga też o mało się nie zabije jak się dowie, że przyjechałaś – wyjaśniła. Klara zaśmiała się cicho.
- Koło południa będę – obiecała.
                                                                  ~*~
Znów ją widział. Wyszedł z hali z bratem, gdy dostrzegł Magdę w jej towarzystwie. Na czym polegał jej fenomen? Zatrzymał się zaskoczony i przewiesił torbę przez ramię. No tak. Poznał ją kiedyś. Na weselu jego brata z Magdaleną. Jak mógł nie pamiętać blondynki , która cierpliwie opatrywała jego rozciętą o potłuczony kieliszek, dłoń. Uratowała wtedy też i jego garnitur i swoją sukienkę. Bartek zainteresowany spojrzał na niego.
- No idę, idę – mruknął zeskakując ze schodów. Starszy Jurecki zaśmiał się cicho i ruszył do żony. Jego młodszy brat nie ukrywał, że coś w jego życiu się dzieje złego. W końcu widział, że rozwodzi się. I wiedział też, że dla niego jest to cios poniżej pasa. Ale musi się podnieść. Często był nieobecny. A jego oczy zdradzały ogromne upokorzenie. No w końcu każdy miał wrażenie, że to tak na zawsze. A tu niespodzianka. Jego bratowej znudziło się bycie księżniczką na salonach. Bo w sumie taka była prawda. Mimo całej sympatii do Aśki nie potrafił zrozumieć i znieść jej przerośniętego ego i zarozumialstwa. Może to i lepiej, że Michał w końcu się od niej uwolnił. Oboje na pewno mają coś za uszami. To nie ulegało jakiejkolwiek wątpliwości ale co on mógł? Nie będzie się wtrącał w życie jego brata. Jest dorosły i wie co robi.

-------------------------------------------------
Wiecie, ostatnio doznałam szoku.
Najpiekniejszy prezent na Dzień Kobiet?
Bilety na 7 kwietnia 2013

niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 1. 'z samym sobą'

Tylko nie uwierz w walkę – ludzie kontra ludzie
Sam ze sobą walczysz więc uważaj na iluzję...
”- Donatan – z samym sobą ft Sokół
         

Chaos który panował w jej wnętrzu znikł zupełnie kiedy wjechała do Kielc. Podjęła absolutnie słuszną decyzję. Nie ma sensu tam wracać, bo do kogo. Narzeczonego – kłamcy? Przyjaciółki – oszustki? Poczuła jak ponownie zawartość żołądka się wywraca. To był szok. Dwa dni chodziła jak w amoku i gdy zamykała oczy stawała przed nią ta mała pyzata buzia należąca do Laury. Jej narzeczony prowadził podwójne życie. O idiotka z niej! Zagryzła wargę powstrzymując ponownie łzy. Jak Marcel mógł jej to zrobić?! Jak ona mogła być tak głupia, że Karolina nagle odsunęła się od niej po urodzeniu Małej. Dlaczego łyknęła tanią bajkę o obowiązkach jak owocowe żelki? Zacisnęła mocniej dłonie na kierownicy tłumiąc furię w zarodku. Co za sens wracać do Krakowa? Teraz jak nie ma tam nic? Była głupią i szczęśliwą. Żyła w cudownym związku z cudownym człowiekiem, z którym chciała się zestarzeć. A on co? Miał drugą dziewczynę i niespełna dwuletnią córkę. Czemu ma być ta drugą lub pierwszą i znosić cierpliwie to, że jest jeszcze inna kobieta. To że była to jej przyjaciółka to sprawa drugorzędna. Poczuła się oszukana, naiwna, brudna i samotna. Bo nikt nie będzie potrafił ją zrozumieć. Zjechała z małej obwodnicy kierując się na przedmieścia, gdzie mieścił się dom ich rodziców. Nie widziała innego sensu, niż wrócić do domu. Tylko w Kielcach czuła się bezpiecznie. I wiedziała, że tu będzie mogła w spokoju stawić czoła całej chorej sytuacji. Wciągnęła powietrze w płuca głęboko zatrzymując się przed masywną bramą oddzielającą działkę od ulicy. Większą część ogrodzenia porastał stary bluszcz. Dom schowany był za starą jabłonką na której od zawsze wisiała jej huśtawka. Ciemna blacho dachówka pokrywała dom od niedawna ale nie ujęło to budynkowi uroku. Zatrzymała się przed bramą i wysiadła. Równo przycięty trawnik ciągnął się wśród oczka wodnego, altanki, kamiennego grilla i klombów z kwiatami o które jej mama dbała. Podejście do drzwi wyłożone pstrokatą kostką brukową było równe i niezaśmiecone przez jakąś trawkę. Na wjeździe do garażu dostrzegła samochód ojca. Zadygotała. Zawsze to z nim miała najlepszy kontakt. Chociaż z mamą też rozmawiała bez jakichkolwiek problemów. Podeszła do bagażnika i wyjęła jedną walizkę. Pozostałe dalej spoczęły w samochodzie i czekały aż je zabierze. Postawiła walizkę na chodniku i skierowała się do drzwi. Drżącą ręką nacisnęła dzwonek. Nie mówiła im absolutnie nic, że przyjeżdża. Usłyszała kroki i drapanie w drzwi. Uśmiechnęła się na myśl o Juki. Kotka zawsze tak reagowała na kogoś przy drzwiach. 
- Klara? - spojrzała na matkę, która zaskoczona otworzyła drzwi.
- Cześć – rzuciła czując jak drapie ją w gardle.
- Kochanie – zatonęła w uścisku rodzicielki i poczuła się bezpieczna. Poczuła się, że tu da sobie radę z tym wszystkim.
- Wejdź – wciągnęła ją do budynku. Klara odstawiła walizkę i zaczęła nerwowo się rozbierać. Kobieta spojrzała na nią z zaciekawieniem. Coś ją ewidentnie gryzło. Nie mogła tylko zgadnąć co się stało.
- Tata jest? - spojrzała na matkę.
- Tak. Dopiero co z hali wrócił – wyjaśniła. Blondynka weszła do pokoju dziennego czując się niezręcznie. Bo od czego ma zacząć? Usiadła na kanapie.
- A w ogóle co to za robienie niespodzianek?
- Nudziło mi się w Krakowie. Marcel jest... - zagryzła wargę – w Zakopanem a ja zostałam sama – wymamrotała czując ból w okolicach mostka na wspomnienie swojego, byłego już, narzeczonego. Pięć lat ze sobą spędzili. Nie mogła tego od razu przekreślić. Spojrzała na matkę, która wyraźnie cieszyła się widząc swoją jedynaczkę w domu. Blondynka podniosła wzrok słysząc kroki i spojrzała na ojca.
- Niunia – mężczyzna był szczęśliwy na jej widok. Dziewczyna podniosła się. Przytulił ją mocno do siebie i cmoknął czubek jej głowy. Dziewczyna poczuła jak traci nad sobą kontrolę. Tego było za wiele. Nie mogła już grać i udawać, że wpadła w odwiedziny. Bo jak ma im powiedzieć, że wróciła na stałe? Że Kraków to nie to? Że Marcel to nie to? A przecież tak się cieszyli gdy oznajmili im o zaręczynach. Rozpłakała się jak małe dziecko. Bo tak się tu czuła. Wśród rodziców czuła się jak ośmiolatka.
- Klara co się dzieje? - rodzice spojrzeli na nią zaskoczeni i przerażeni. Tak nagle zalała się łzami. Spojrzała na nich czując jak łzy toczą się po jej twarzy.
- Wracam do domu. Ślubu nie będzie, nic nie będzie – oznajmiła zagryzając wargę i pociągając nosem. Para wlepiła w nią zaskoczeni wzrok.
                                         ~*~
Wszedł do hali i jak miał w zwyczaju położył torbę na podłogę. Pociągnął ją w kierunku szatni. Znów musi udawać, znowu musi uśmiechać się. Nie chciał nikogo obrzucać swoimi problemami. Tak, rozwodzi się. Aśce znudziło się wieczne czekanie na męża piłkarza, który nie dość gry w klubu, jest reprezentantem kraju. Już się wyprowadziła. Ale najgorszym ciosem jest to, że jeśli zniknie jego żona, zniknie jego córka. Nie potrafił tego przeboleć, jak może zapomnieć o swojej najrozkoszniejszej kruszynce? Zagryzł wargę czując niemoc i panikę, które wylały się na niego jak kubeł zimnej wody. Czuł się po prostu źle. A tu przychodził, żeby zapomnieć, wyładować się. Przez te dwie – trzy godziny zapominał o swoich problemach. Liczyła się piłka i bramka. Obecnie musi być w świetnej formie, żeby w następnym meczy zdeklasować przeciwników. Nacisnął klamkę i otoczyła go cisza. Do rozpoczęcia miał jeszcze pół godziny. W spokoju się przebierze. I nie będzie musiał odpowiadać na pytania kolegów co z nim. Bo nie miał zamiaru płakać na ramieniu któregokolwiek. Zatrzymał się przy swojej szafce i ściągnął kurtkę. Byli prawie wszyscy. Dostrzegł i Tomczaka rzeczy, i Bartka i Grześka. Brakowało tylko Sławka, który jak to zwykle przybędzie pięć minut przed rozpoczęciem. Było mu to bez różnicy obecnie czy wszyscy są, czy kogoś brakuje. Miał swoje problemy. Zsunął z głowy bluzę i torbę rzucił na ławkę. Rozpiął ją, wyszukał ochraniacz i wcisnął go na siebie. Miał dość tej szopki. Dlaczego Aśce zależy na tym, by Oliwka wyjechała z nią? Wie doskonale, że Michał jest w stanie zrobić dla córki wszystko. A ona zadaje mu cios poniżej pasa. Życie jest nie fair. Zresztą wierzył, że to brunetka jest tą jedyną. Diabeł zrobił mu niezłego figla. Poprawił koszulkę unosząc wzrok w sufit. Musi się koniecznie opanować. Użalenie się nad sobą w głębi duszy nie pomoże mu absolutnie w niczym. Chciał spokoju, ciszy i żeby każdy miał taki sam pilot, którym może cofnąć czas. I albo by nie poznawał Aśki, albo spasował z grą gdy mógł. Bo chciał mieć normalną rodzinę. Kogoś kto zaakceptuje jego pasję, pracę. Kogoś kto będzie czekał na niego co dzień. Kogoś kto będzie lekiem na całe zło, na przegrany mecz, natrętną kontuzję. Kogoś kto będzie motywował go do działania. Potrzebował oparcia. Usiadł na ławce obok swojej torby i zaczął pozbywać się butów. Westchnął cicho opierając głowę na rękach. Czuł się opuszczony, zagubiony. Bo co dzień budzi się z myślą co dalej. Jeśli z Oliwką widzieć się będzie raz na jakiś czas, oszaleje. Musiał przyznać, że do Joanny już się przyzwyczaił. Że jest i czeka na niego. Nie odnajdywał w tym od jakiegoś czasu, żaru jak na początku. Tęsknił, mówił że kocha ale ile było w tym prawdy? Na chwilę obecną absolutnie nic. Chociaż gdy powiedziała mu o planowanym rozwodzie on poczuł jakby otrzymał cios obuchem w głowę. Jego życie znowu się rozregulowało. Coś ważnego umknęło mu między palcami. Może kogoś innego poznała? A może to on? Może znowu stał się dla niej zbyt oschły i zimny? Nie wiedział gdzie popełnił błąd. Brał całą winę na siebie. Nie próbował ją od tego odwieść. Znał ją na tyle dobrze i wiedział, że jak ona coś postanowi żadna siła nie odwiedzie jej od realizacji pomysłu. Znudziło jej się bycie księżniczką na miękkim tronie? I jej, i Oli był w stanie uchylić nieba. Był gotów na wyrzeczenia. Gdyby tylko Asia coś powiedziała. Ona jednak wolała milczeć i zbierać w sobie gorycz. Aniżeli złapać go za bety, posadzić przed sobą porozmawiać. Tak jak kiedyś. Podniósł się i rozpiął pasek. To było pozbawione sensu. Został sam jak palec bez lepszych perspektyw. Spojrzał na spodenki leżące na dnie torby. Piłka ręczna była jego pasją. To dzięki Bartkowi zaczął grać. Starszy brat pomógł mu stawiać na parkiecie pierwsze kroki. I będzie mu za to wdzięczny do końca życia. Ponownie usiadł i wydobył buty wraz z skarpetami i ochraniaczami na kolana. Nie czuł się na siłach żeby zbywać kolegów. To wszystko sprawiło, że znowu się zgubił. I znowu nie wiedział jak ma to rozegrać. Na parkiecie radził sobie świetnie. Ale jeśli chodzi o życie to tam nie był dobrym strategiem. Najważniejszy mecz właśnie przegrał. Stawką było szczęście i rodzina. Podniósł się i wyszedł z szatni. Skierował swoje kroki na salę, gdzie słyszał rozentuzjazmowanych kolegów. Złapał za klamkę i wziął głęboki wdech.
- No Dzidziuś, przyklej sobie do twarzy ten beztroski uśmieszek i udawaj, że nic się nie dzieje – wymamrotał do siebie i nacisnął klamkę. Uderzył w niego zapach gumy i pisk butów o parkiet. Od razu polepszył mu się humor. Zostawia życie prywatne za drzwiami. Zmrużył oczy od ostrzejszego oświetlenia hali wchodząc do środka. Szykowali się już aby wyciągnąć piłki i zacząć się bawić za co otrzymają burę od trenera.
----------------------------------------------
Jestem totalnie niecierpliwa! Na prawdę.
Nawet w tym przypadku nie mogłam się powstrzymać. I oto jest.
Rozdział 1 przed Wami

Zapraszam i proszę. I witam :D